Zaczytana Madusia: „Morderstwo w zimowy dzień” Merryn Allingham – recenzja przedpremierowa
Nie da się ukryć, że poniedziałek to nie jest mój ulubiony dzień tygodnia, więc najczęściej od razu po powrocie do domu zakopuję się pod kocykiem z książką i herbatką. Zwłaszcza jesienią, gdy po zmianie czasu słońce widać jedynie przez okno w pracy – wtedy nie mam absolutnie żadnych wyrzutów sumienia, że coś jeszcze powinnam zrobić. Nie i koniec. Siadam i czytam. A że w najbliższą środę znów pojawi się mnóstwo fantastycznych książkowych premier, to już dzisiaj przychodzę z recenzją jednej z nich. Otóż Kochani, moja ulubiona detektywka-amatorka, panna księgarka Flora Steele powraca!
„Morderstwo w zimowy dzień” to drugi tom przygód Flory, która wespół z pisarzem- samotnikiem (który już nie do końca taki jest, ale o tym za chwilę) Jackiem znów wplątuje się w nieprzyjemną sytuację. Okazuje się, że angielska wioska Abbeymead ciągle kryje w sobie mnóstwo tajemnic i ogromnych namiętności. A kiedy one targają człowiekiem, może wtedy wydarzyć się wszystko…
Tym razem Flora w trakcie zimowego spaceru zauważa z molo dryfujące w wodzie ciało. Szybko okazuje się, że są to zwłoki młodej i pięknej Polly, która w poprzedniej książce „Morderstwo w księgarni” była recepcjonistką w „Klasztorze”. Okazuje się jednak, że dziewczyna robi karierę – zawsze chciała być modelką i teraz dzięki protekcji i opiece żonatego mężczyzny ma taką możliwość. Ów mężczyzna rozpieszcza ją wyjątkowo mocno, dziewczyna przenosi się nawet do wyjmowanego specjalnie dla niej apartamentu z widokiem na morze. Wydaje się, że ma wszystko, że świat i modeling stoi przed nią otworem, aż tu nagle kończy we wzbudzonej zimnej wodzie. A na dodatek policja jest przekonana, że było to zwykłe samobójstwo.
Z tym Flora (w końcu całkiem nieźle znała Polly) nie może się pogodzić i postanawia (oczywiście wciągając w to wszystko Jacka) na własną rękę odkryć, co wydarzyło się naprawdę o poranku na molo. Na jaw zaczynają wychodzić mocniej i słabiej skrywane sekrety, mnożą się podejrzani, bowiem styl życia Polly dał się wielu we znaki. Każda opcja śmierci (wypadek/samobójstwo/zabójstwo) wydaje się być możliwe, jednak gdy zarówno Flora jak i Jack padają ofiarami zamachów na własne życie, zdają sobie sprawę, że są na dobrym tropie i sprawa wcale nie jest taka prosta, jak zakłada Policja.
Dodatkowo współpracę naszych bohaterów zaczynają komplikować ich własne uczucia, które powoli dochodzą do głosu, szczególnie głośno i wyraźnie, gdy dawna narzeczona Jacka – Helen – po sześciu latach od ucieczki z jego najlepszym przyjacielem, staje na jego progu z walizkami. Jakie konsekwencje będzie miało to spotkanie dla całej trójki? I co w tym przypadku z planowanym przez Jacka i Florę wyjazdem do Kornwalii? No i najważniejsze – czy i jak wpłynie to na rozwiązanie zagadki śmierci Polly? Koniecznie musicie poznać odpowiedzi na te pytania!
„Morderstwo w zimowy dzień” jest lekko i przyjemnie napisanym kryminałem. Senna atmosfera zimowego miasteczka, lokalny koloryt mieszkańców – wszystko to zostało wiernie oddane. Sama fabuła, mimo początkowego skomplikowania, nie zaskakuje (w pewnym momencie bardzo łatwo można domyślić się zakończenia), ale nie wpływa to zbyt mocno na odbiór i ocenę książki. Zarówno Flora jak i Jack są niezwykle sympatycznymi bohaterami, którym kibicuje się i podczas rozwiązywania zagadki jak i podczas mierzenia się z własnymi uczuciami. Szczególnie to ostatnie jest tak sympatycznie nieporadne, że w trakcie lektury często uśmiechałam się ze zrozumieniem pod nosem.
Jeśli szukacie czegoś niewymagającego, ale interesującego i wciągającego, to koniecznie sięgnijcie po nową powieść Merryn Allingham. Premiera już w najbliższą środę 08.11.2023.
Dla zainteresowanych – TUTAJ recenzja pierwszego tomu „Morderstwo w księgarni”.
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Mando/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.