Książki

Zaczytana Madusia: „Zalotnice i wiedźmy” Joanna Miszczuk – recenzja

Jesień upłynie mi pod znakiem sagi „Sekret dziedzictwa” Joanny Miszczuk. W zeszłym tygodniu pojawiła się recenzja pierwszego tomu „Matki, żony, czarownice”, a teraz przychodzę szybciutko z drugim, bo dzisiaj właśnie ma swoją premierę tom trzeci! A pod koniec miesiąca czwarty, wieńczący całą fasynującą sagę o niezwykłych i silnych kobietach, czyli to co lubię najbardziej w literaturze i nie tylko. „Zalotnice i wiedźmy” były absolutnie fantastyczne, przeczytałam je jednym tchem w jedno popołudnie i żałowałam, że od razu nie mogę sięgnąć po następny tom. Cierpliwość w przypadku kontynuacji dobrych książek nie jest moją mocną stroną. A czym się tak zachwyciłam – koniecznie czytajcie dalej!

W przypadku pierwszego tomu marudziłam mocno na chaos pierwszej połowy – za dużo imion, za dużo historii, za dużo linii czasowych. Na szczęście w drugim tomie sytuacja jest już jasna i klarowna – główną bohaterką jest Joanna i jej perypetie. Przyznam szczerze, że na początku za nią nie przepadałam i byłam nieco rozczarowana, gdy wyklarowało się w historii, że to głównie jej będzie ona dotyczyć. Drugi tom, na szczęście rozwiał moje wątpliwości.

Jest on bezpośrednią kontynuacją pierwszego, także od razu wpadamy w znajome tryby życia Joanny – praca w Berlinie, wychowanie córki, wiarołomny mąż, który ciągle tym mężem jest i przede wszystkim odkrywanie historii swoich antenatek. Nie ukrywam, że są to moje ulubione fragmenty tej sagi i mimo wszystko ubolewam, że w „Zalotnicach i wiedźmach” jest ich nieco mniej.

Są one równie fascynujące co ich poprzedniczek – prawie każda z nich łączy się z opowieścią o wielkich znanych z tamtych czasów. Tutaj spotkamy się z Nostradamusem, medycyną i różnymi zawirowaniami ówczesnej epoki. Odkryjemy ogromną chęć nauki, która dla kobiety żyjącej w piętnastym wieku była nieosiągalna, poznamy niesamowitą postać Papieżycy, słynnej w całych Włoszech ze swojej potęgi, władzy i chęci wzbogacania się. I oczywiście docenimy znów jedną w swoim rodzaju moc miłości ponad wszystko.

Podoba mi się, że praprababki Joanny były kobietami wielkimi, często nie przystawały do swoich czasów, nie były jednak wyłącznie kryształowo dobre. Targały nimi namiętności, czasem pierścień dziedziczony przez nie przeskakiwał jedno, niegodne, pokolenie. Dodaje to sznytu prawdziwości opowieści, bowiem przecież nie wszyscy są pozytywnymi bohaterami, gdzieś musi kryć się zło.

Na pewno pojawia się ono w życiu Joanny i to w postaci pierwszego męża, zaszantażowanego przez nią przed laty, aby dał jej rozwód. A że Julian to wredna i złośliwa bestia, to dodatkowo mocno pamiętliwa. Pojawi się nagle i niespodziewanie, odbierając jej radość z pracy, która tak bardzo przynosiła jej satysfakcję. Tutaj skończę ten wątek, nie chcę Wam odbierać całej frajdy z niego, bo mimo wszystko, jest wyjątkowo ciekawy.

„Zalotnice i wiedźmy” to także część, w której i na Joannę spada prawdziwa miłość, której boi się jak szalona. Te fragmenty dotyczącej jej przeżyć i zachowań, na pewno obudzą w Was wspomnienia pierwszych nieporadnych sympatii, rozmów, słów i gestów, które budzą niezwykłą czułość. Prawdziwe, dorosłe życie (wszak Joanna zbliża się już do pięćdziesiątki) różni się jednak znacząco od czasów nastoletnich i Joanna musi pojąć pewne decyzje co dalej – drugi tom kończy się takim cliffhangerem, że koniecznie od razu musicie mieć przy sobie tom trzeci. Ja już zabrałam się do lektury, a to zdecydowanie największa zachęta do przeczytania Sagi Dziedzictwa.

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Prószyński i S-ka/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *