Książki

Zaczytana Madusia – „Głośniej” Anna Górna – recenzja

Dzisiaj w niedzielnym kąciku recenzji chciałabym Wam przedstawić jedną z ostatnich premier, o której jest zdecydowanie zbyt cicho. A powinno być głośno, o wiele GŁOŚNIEJ! Taki właśnie tytuł nosi najnowsza książka Anny Górnej, która jest absolutnie fantastyczna! Zakochałam się w jej klimacie od pierwszych stron i czytałam dopóki mi się nie skończyła. Myślę, że to jeden z faworytów do najlepszej dziesiątki przeczytanych przeze mnie tytułów w tym roku. Jeśli lubicie twórczość Taylor Jenkins Reid, bierzcie się za „Głośniej” bez wahania. Niezdecydowanych zaś zapraszam do recenzji.

Panuje jeszcze gdzieniegdzie niesłuszne założenie, że polscy Autorzy i Autorki nie potrafią pisać, ewentualnie mają kompleksy na punkcie swoich kolegów z zagranicy. Osobiście się z tym nie zgadzam, od zawsze miałam słabość do rodzimej twórczości (nie tylko pisarskiej, ale też i muzycznej) i zauważyłam, że szczególnie w ostatnich latach prezentowany jest niezwykle wysoki poziom. Poprzednie książki Anny mam w domu na regałach, ale przyznaję szczerze, że nie czytałam ich jeszcze. Po lekturze „Głośniej” się to na pewno zmieni, chociaż zdaję sobie sprawę, że ma ona zupełnie inny klimat.

Jeśli czytaliście „Daisy Jones and The Six” wspominanej już powyżej Taylor Jenkins Reid – zakochacie się w „Głośniej” od pierwszych stron. Bohaterką książki jest Abby Russel, asystentka i social media ninja basisty (o mało rock’and’rollowym imieniu Trevor) kultowego zespołu Dirty Birds, który po kilku latach przerwy wyruszył na europejskie tournée. I niby wszystko jest w porządku do momentu, gdy tuż po koncercie w malowniczej (acz osobiście przeze mnie bardzo nielubianej) Florencji, Trevor zostaje znaleziony martwy w swoim pokoju. Początkowo wszyscy obstawiają samobójstwo, ale gdy w grę zaczyna wchodzić morderstwo, każdy członek ekipy jest podejrzany. W tym Abby. Zwłaszcza Abby.

Mocno zaakcentowany jest wątek uzależnień, wszak dziewczyna poznała Trevora na wspólnym odwyku od środków odurzających. Niezwykle plastycznie i wiarygodnie przedstawiony jest proces coraz mocniejszego osuwania się Abby w nałóg. Na jej przykładzie wyraźnie widzimy, że nawet osoby, które powinny zdawać sobie sprawę z konsekwencji nadmiernego przyjmowania niektórych substancji, nie są wolne od pokus i mogą łatwo popaść w uzależnienie. Trzeba tę historię traktować jako ostrzeżenie, że może się to przytrafić osobom, o których nigdy byśmy nie pomyśleli, że mogą być pod wpływem nałogu. Wątek uzależnienia dominuje w książce, szczególnie gdy okazuje się, że Trevor został dość mocno nafaszerowany narkotykami, a praktycznie wszyscy z ekipy bywali pod ich wpływem.

Książka cała jest utrzymana w konwencji rock’and’rollowej – podobają mi się wspomnienia z koncertów, a szczególnie mocne zwrócenie uwagi, że dobre widowisko nie zależy tylko od osób występujących na scenie, ale także (a może i przede wszystkim) od tych niewidocznych na niej. Trasa koncertowa to niesamowita machina składająca się z mnóstwa trybików, które muszą ze sobą współpracować, bez względu na osobiste animozje.

A tych w zespole nie brakuje – wyraźniej dominują w Dirty Birds dwie mocne osobowości – basista Trevor oraz wokalista (jak to zwykle bywa), podczas gdy gitarzysta i perkusista grają drugie skrzypce. Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda cudownie, ale gdy tylko zgasną światła wielkiej sceny, sekrety zaczynają wychodzić na jaw. Takim właśnie katalizatorem jest śmierć Trevora i wszczęcie przez włoską policję śledztwa w tej sprawie.

Akcja toczy się dwutorowo – mamy bieżące sprawy, czyli śmierć basisty i jej konsekwencje (śledztwo, odebranie paszportów całej ekipie, żeby nie mogła wrócić do Stanów, kolejny zaskakujący zgon) i retrospekcje, będące wspomnieniami Abby. To właśnie z nich dowiadujemy się o jej przeszłości, o roli Trevora w jej życiu, o wydarzeniach na poprzednich koncertach i tuż po nich. Nie sposób zauważyć, że trasa koncertowa nie jest taką sielanką, jaką może się wydawać. A chwilami bywa nawet niebezpieczna. We Florencji zaś skumulowały się wszystkie emocje i wybuch musiał nastąpić. Ale co go spowodowało, jakie wydarzenia i uczucia się na to złożyły i co tak naprawdę się stało, musicie dowiedzieć się sami z lektury książki. Zdecydowanie warto spędzić z nią kilka miłych godzin!

„Głośniej” jest świetnie skonstruowanym thrillerem, czyta się go z wypiekami na twarzy. Historia jest wciągająca, bohaterowie są mocno „jacyś”, nie ma tu niepotrzebnych papierowych postaci, jak to się mówi – samo mięso! Dawno nie czytałam tak doskonałej książki napisanej przez polską Autorkę, myślę, że spokojnie można ją tłumaczyć i wysyłać w świat jako nasz genialny towar eksportowy. Gratuluję Annie naprawdę rewelacyjnego pomysłu i jeszcze lepszego wykonania. Chapeau bas!

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *