Zaczytana Madusia: „Krew w piach” Katarzyna Bonda – recenzja przedpremierowa
Jeśli chodzi o twórczość Katarzyny Bondy, to przyznam szczerze, że mam bardzo mieszane uczucia. Kilka lat temu pochłaniałam jej książki jedną za drugą, aż spotkałam się z serią Cztery Żywioły, która pokonała mnie w trzecim tomie. Od tamtej pory nie mogłam się przełamać, żeby do niej wrócić, aż wreszcie pojawił się tytuł, który przełamał moją niechęć. „Krew w piach” to historia, która wydarzyła się naprawdę i naprawdę warto po nią sięgnąć, skoro nawet mnie do siebie przekonała. A dlaczego tak się stało? Czytajcie koniecznie dalej!
Uwielbiam historie true crime, więc „Krew w piach” wpisała się idealnie w mój gust. Dodajmy do tego kunszt pisarski Katarzyny Bondy, jej dbałość o szczegóły i niezwykłą drobiazgowość w tworzeniu historii, a wyjdzie nam z tej mieszanki iście doskonała książka. I taki właśnie jest „Krew w piach”.
Mimo iż głównym bohaterem jest mężczyzna, niejaki lowelas Adam Szulc, to jest to książka bardzo mocno skupiająca się na kobietach. Bez nich Adam tak naprawdę jest nikim, życiową porażką, za którą uważa go niezwykle ważna dla niego osoba. I to właśnie te traumy z dzieciństwa, ta chęć zaimponowania bliskim i ogromna potrzeba docenienia, mocno zaważyły na charakterze i postępowaniu Adama. Wszakże najwięcej problemów, z którymi nie potrafimy sobie jeszcze radzić, pojawia się w dzieciństwie, które przecież kształtuje nas na dorosłe życie i podążanie własną drogą. A w momencie, gdy ciążą nam niewyleczone problemy, nienazwane po imieniu przeżycia, to wszystko ma ogromny wpływ na dorosłe działania. I w przypadku Adama tak właśnie jest.
Katarzynę Bondę zawsze kojarzyłam jako ekspertkę od doskonale zarysowanych wątków psychologicznych i po tylu latach mojej przerwy z jej twórczością bezapelacyjnie stwierdzam, że nie uległo to zmianie. Uwielbiam to włażenie z butami do psychiki bohaterów – tutaj nie tylko poznajemy motywacje, sposób myślenia i działania Adama, ale także dających mu się omotać kobiet. One też ciekawią niezwykle ciekawe przypadki.
Niezaprzeczalnym talentem Adama jest jego zdolność uwiedzenia chyba każdej kobiety. Jedna z bohaterek chce z nim współpracować wyłącznie w kwestii robienia wspólnego biznesu, ale szybko ta znajomość przeradza się w coś więcej. Szulc jest niezwykle uzdolnionym malarzem słów i tworzenia zamków z piasku – wystarczy jeden uśmiech, kilka gestów i słodkich słówek, a kobiety łapią się od razu na jego lep. Ba! Im zupełnie nie przeszkadza (albo przeszkadza, ale już są tak mocno zaangażowane, że nie rezygnują z tej znajomości często nazywanej górnolotnie „miłością”), że Adam ma kilka romansów na raz. Zdarzało mu się nawet i kilkanaście – co za facet jest w stanie to wszystko pogodzić? Tylko tak wyrachowany jak nasz bohater.
„Krew w piach” nie jest jednak opowieścią o miłości – staje się ona wyłącznie sposobem na szybkie wzbogacenie się mężczyzny. Ilość kręconych przez niego interesów też zadziwia, szczególnie jego bezwzględne podejście do tego tematu. Adam Szulc dąży bowiem do realizacji swoich pragnień nie zważając na żadne przeszkody. A gdy zaczynają znikać kolejne kobiety, które były z nim związane bądź kojarzone, sytuacja zaczyna się zagęszczać. A jeśli jeszcze trafi swój na swego – to może się wydarzyć wszystko.
Na przeczytanie tej niezwykle wciągającej lektury poświęciłam pół soboty, bo jak już zaczęłam, to nie mogłam skończyć, dopóki nie poznałam zakończenia tej historii. I cały czas trudno mi było uwierzyć, że to naprawdę miało miejsce. Zdecydowanie ten fakt sprawia, że książka budzi w czytelniku duże emocje, ale też pozostawia sporo pytań bez odpowiedzi. Jeśli szukacie naprawdę dobrego true crime, z pedantyczną wręcz dbałością o szczegóły, nie wahajcie się zbyt długo. „Krew w piach” ma swoją premierę już 13.03.2024 – koniecznie zapiszcie sobie ten tytuł i tę datę!
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Muza S.A. / dziękuję za egzemplarz do recenzji.