Książki

Zaczytana Madusia: „Lilie królowej. Wilczyce” – Lucyna Olejniczak – recenzja

Wracam dzisiaj z kącikiem niedzielnych recenzji, trochę przerwy było, ale czas na powrót do mojego ulubionego cyklu. Pożegnania z ulubionymi bohaterami nie są łatwe, a ostatnie tomy zawsze wyciskają mnóstwo łez. Nie inaczej jest w przypadku książki „Lilie królowej. Wilczyce”, w których autorka Lucyna Olejniczak zafundowała nam prawdziwą huśtawkę emocji, idealnie wieńczącą całą sagę średniowieczną. Czwarty tom przeczytałam błyskawicznie, mimo sporej objętości, ale z każdą kolejną stroną żałowałam, że tak szybko zbliżam się do końca. Zapraszam na recenzję.

Dwie główne bohaterki, Milda i Amalia wiodą stateczne życie w Krakowie, mimo to każda z nich boryka się z codziennymi problemami, których przysparza im potomstwo. Szczególnie Małgorzata, córka Amalii i Szymona, nie daje sobie w kaszę dmuchać i chowa się w sposób zupełnie nieprzystający do czasów i okoliczności, w jakich przyszło jej żyć. Wyrasta na pewną siebie, świadomą kobietę, która dąży do spełnienia swoich pragnień. Jest impulsywna i porywcza, ale ma serduszko po dobrej stronie, co często naraża ją na niebezpieczeństwo. A pod koniec czternastego wieku w Krakowie spokój jest luksusem, napięcia społeczne między Polakami a Żydami eskalują, aż w końcu wybuchną ze zdwojoną siłą i wywrócą miasto do góry nogami.

Ten czas nie jest też dobry dla towarzyszki dziecięcych lat Mildy i Amalii, ponieważ królowa Jadwiga ciągle ma problem z poczęciem dziecka, a gdy w końcu jej się to uda, nie będzie to szczęśliwe rozwiązanie, co wszyscy znamy z historii. Lucyna Olejniczak w niezwykle piękny i subtelny sposób kreśli ostatnie chwile władczyni, jest strach, nadzieję i pogodzenie się z losem. Są to bardzo rozczulające sceny, podczas czytania których w niejednym oku zakręci się łza. Pozostaje tylko się zastanawiać jak potoczyłyby się losy Krakowa i naszego kraju, gdyby jej życie nie zgasło tak szybko.

Jadwiga nie jest jedyną postacią znaną z całej sagi, którą musimy pożegnać na zawsze. Jeden z głównych bohaterów także podąży jej ścieżką, a rozstanie będzie smutne i bolesne, aczkolwiek najbardziej dla niego odpowiednie. Podoba mi się późniejsze niespodziewane pojawienie się syna, który podąża śladami wyznaczonymi przez naszego bohatera, można nawet powiedzieć, że zajmuje jego miejsce. I nie tylko jego. To wątek intrygujący, interesujący i fantastycznie zakończony – bardzo byłam zadowolona z takiego obrotu sprawy. Nie chcę zdradzić za wiele, żeby nie odebrać Wam radości z przeżywania tej historii.

Na szczególną uwagę zasługuje zakończenie, którym jest najsłynniejsza w naszych dziejach bitwa – ta na polach Grunwaldu. Autorka przedstawiła ją w mój zdecydowanie najulubieńszy sposób, podobnie jak pamiętna bitwa w sadze o Wiedźminie pod Starymi Pupami – poprzez medyków zajmujących się rannymi sprowadzanymi z pola walki. Biorę w ciemno taki opis wydarzeń, sama bitwa niezbyt mnie kręci, dużo krwi, flaków i śmierci, a takie krótkie komunikaty i chęć ratowania rannych to niezwykle przystępny sposób jej opisania. Duże brawa.

W zakończeniu sagi średniowiecznej nie mogło zabraknąć odniesień do pogańskich zwyczajów, tajemnych rytuałów i niewyjaśnionych zagadek. To mocna strona „Lilii królowej”, która z tomu na tom rozwijała się, by w ostatnim zostawić nas z jeszcze większą ilością pytań. Odpowiedzi musimy wymyślić sobie sami, są one bowiem na tyle nieuchwytne, że ciężko je wyjaśnić. To trzeba poczuć. I niektórzy z bohaterów właśnie te przeczucia mają w sobie, jak Tomko, syn Mildy, który żyje w swoim świecie, w oddaleniu od innych, by w pewnym momencie poczuć powołanie, aby wyruszyć w pielgrzymkę do Ziemi Świętej. To też niezwykle oryginalny wątek, pokazujący w jak różny sposób potoczyły się losy potomstwa głównych bohaterek. Małgorzata też postawi na swoim, aby być szczęśliwą. A to przecież, koniec końców, jest najważniejsze w życiu. I cieszę się, że Milda z Amalią też wreszcie go zaznają.

Saga średniowieczna to kawał świetnej lektury, bardzo żałuję, że przygoda z nią dobiegła już końca. Jeśli poszukujecie czegoś napisanego z prawdziwym rozmachem, z niepowtarzalnym klimatem, ze świetnie nakreślonymi głównymi bohaterkami, które nie dają sobie w kaszę dmuchać i na przekór swoim czasom walczą o swoje, to koniecznie musicie po nią sięgnąć. Teraz, gdy została ukończona, można sobie na spokojnie przygotować wszystkie cztery tomy i wciągać jeden za drugim. Na pewno nie będziecie żałować. Coś czuję, że niedługo tak właśnie zrobię, żeby poczuć te wyjątkowe emocje, które w tak delikatny, acz plastyczny sposób zaserwowała nam autorka.

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Prószyński i S-ka/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *