Książki

Zaczytana Madusia: „Ukryty port” María Oruña – recenzja

Lipiec upływa u mnie pod znakiem fantastycznych hiszpańskich kryminałów, co oznacza, że jest to wyjątkowo mocny czytelniczo miesiąc. Są to bowiem książki, które nigdy mnie nie zawodzą. I dokładnie tak było i tym razem, gdy sięgnęłam po lekturę „Ukrytego Portu” – akcja ma miejsce na północy Hiszpanii, co już samo w sobie jest gwarantem dobrej powieści. Czym jeszcze urzekł mnie „Ukryty port” – koniecznie czytajcie dalej!


Akcja książki zaczyna się trochę jak u Hitchcocka – najpierw mamy trzęsienie ziemi, a później napięcie będzie narastać. Tutaj na początku są zamurowane zmumifikowane zwłoki noworodka, a następnie akcja się zagęszcza. W samym jej centrum znajduje się zaś nasz główny bohater, Olivier, który zmęczony swoim życiem w Londynie, korzysta z okazji i przenosi się do odziedziczonej po matce Villi Marina na północnym wybrzeżu Hiszpanii. Dom planuje zaadaptować na pensjonat, sam mieszkające w odremontowanym już malutkim domku. Jednak właśnie już na etapie przybudowy willi, nomen omen, w pokoju przewidzianym na dziecięcą bawialnię, robotnicy znajdują malutkie ciało dziecka.

Śledztwo w tej sprawie zaczyna prowadzić porucznik Valentina Redondo (czy też Wam się od razu kojarzy?), jednak wszystkie potencjalne tropy się urywają, gdy powiązani z nimi ludzie, zaczynają umierać w różnych okolicznościach. Można te zgony zaliczyć do naturalnych z powodu wieku zmarłych, ale czy na pewno tak się dzieje. Pojawiają się wątpliwości.

Losy Oliviera przeplatają się w książce z lekturą tajemniczego pamiętnika małej Hiszpanki, mającego swój początek w czasie wybuchu wojny domowej w latach trzydziestych zeszłego wieku. Są to wyjątkowo mocne fragmenty, dziewczynka skupia się na swoich przeżyciach, jednocześnie opowiadając jak wyglądało życie jej i jej rodzeństwa. Zdecydowanie nie są to łatwe losy, wpisują się one w brutalność i bezwzględność tamtych lat. Dzieci są rozdzielane, zmuszone do życia w innych środowiskach. Pokazany jest także ich wpływ na ichniejszy rozwój i poglądy.

W pewnym momencie i my i bohaterowie książki zaczynają zauważać, że rozwiązanie zagadek znajduje się w przeszłości, chociaż dotarcie do nich nie jest proste. Ukryty port ukazuje jak zaskakująco plotą się ludzkie losy, jak mocno w przeszłości zakorzenione są niektóre wybory, jak bardzo czasem nie mamy na nie wpływu.

Niezwykle mocno podoba mi się tło opowieści – dużo czasu spędzamy w przepięknym, acz tajemniczym miasteczku Santillana del Mar (miasteczku z trzema kłamstwami w nazwie nie jest ani santo – święte, ani Ilano – płaskie ani del Mar czyli nad morze), które zwiedzałam na żywo i dzięki temu nieco łatwiej było mi osadzić w rzeczywistości dziejącą się tam akcję. A ta jest ciekawa, tyle Wam mogę tylko zdradzić.

Tytułowy ukryty port to miejsce bezpieczne dla bohaterów, takie w którym mogą się schować przed całym światem i odpocząć od problemów. To miejsce tylko nasze, tylko my tam mamy dostęp i żadne zło nas tam nie dosięgnie. Osobiście uważam, że tytuł idealnie pasuje do treści książki, którą zdecydowanie weźcie w swoich wakacyjnych planach pod uwagę. Na pewno nie pożałujecie.

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Mando/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *