Książki

Zaczytana Madusia: „Sześć snów Laury Szuster” Jacek Kalinowski – recenzja premierowa

Wydawać by się mogło, że wszystko już zostało wymyślone i opisane, przez co ciężko jest zaskoczyć czytelnika czymś nowym. Nie wiedział jednak o tym Jacek Kalinowski i pokazał, że jednak się da. I to w jakim stylu! Już jego debiut stał się głośno omawianym tytułem, zaś druga książka wywindowała oczekiwania czytelników do niebotycznego poziomu. „Sześć snów Laury Szuster” to thriller, który się pokocha albo znienawidzi. Myślę, że tych pierwszych będzie znacznie więcej, bo to prawdziwy kawał doskonałej lektury! Zapraszam na premierową recenzję!

Początek z Laurą miałam trudny. Nie mogłam się odnaleźć w fabule, nie do końca łapałam, gdzie teraz toczy się akcja. Laura bowiem w trakcie snu przenosi się w czasie do okresu tuż przed swoimi narodzinami i… poznaje swoją matkę, która kilka dni po porodzie zginęła tragicznie i dziewczyna nigdy jej nie poznała. Jest to wyjątkowo mocne przeżycie, które zaskakuje zarówno Laurę jak i czytelników. Motyw przenosin w czasie pojawia się ostatnio coraz częściej, ale Kalinowski poradził sobie z poprowadzeniem akcji wręcz mistrzowsko.

Powrót do roku 2003 to zarazem niezwykle sentymentalna podróż dla czytelnika, który doskonale ja pamięta. Może też ten beztroski klimat tamtych czasów wpłynął na moją ocenę, bo niemal do wszystkich nawiązań uśmiechałam się pod nosem i nudziłam sobie po cichutku „dla mnie masz stajla”, które kiedyś nawet było moim dzwonkiem na telefonie. Ach, kiedyś to było.

W obu światach, swojej teraźniejszości jak i przeszłości Laura ma przed sobą trudne zadania. W pierwszym musi się wydostać z pułapki, a w drugim pragnie zapobiec śmierci swojej matki. Na przykładzie jej działań doskonale widzimy, że czasem „chciałam dobrze” może wyjść zupełnie odwrotnie i nie ma już powrotu do wcześniejszego stanu.

Laura jest bohaterką, do której musiałam się przekonać. Początkowo irytowała mnie dość mocno, ale w miarę rozwoju akcji, zyskiwała moją sympatię. Podobał mi się jej rozwój i sposób radzenia sobie z trudnościami, chociaż niektórych nie pochwalam. Ale czasem nie można inaczej niż dać komuś w twarz, tak wyjątkowo lekko mówiąc. 😉

Sam pomysł na książkę jest naprawdę oryginalny, a wykonanie jeszcze lepsze. Ostatnio trafiały mi się nieco słabsze pozycje i trochę brakowało mi czegoś świeżego, więc bardzo się cieszę, że trafiłam na „Sześć snów Laury Szuster”. Jest tu oryginalność, jest polot, jest intryga. Dzieje się dużo, akcja praktycznie nie zwalnia, każdy ma jakieś swoje sekrety do ukrycia, bohaterowie zdecydowanie są „jacyś”, niezwykle wyraziści i pełni sprzeczności. O jak ja polubiłam postać Meleksa, chociaż wariat z niego niezły, to przynajmniej cały czas był sobą, mimo iż jego zachowanie często nie przypadało mi do gustu. Jednak łobuz ma swój urok, tego nie sposób mu odmówić.

Jeśli szukacie naprawdę dobrej książki, napisanej w niezwykle inteligentny sposób, z pełnym wachlarzem emocji, to dzisiejsza premiera koniecznie musi wpaść w Wasze łapki. „Sześć snów Laury Szuster” to książka warta uwagi, którą polecam z całego serduszka. I warto zapamiętać też nazwisko autora, bo wyrasta nam nowa gwiazda na literackim firmamencie.

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Znak Crime/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *