Zaczytana Madusia: „Kajdany” Bartłomiej Kowaliński – recenzja
I w końcu nadeszły one! Długie, jesienne wieczory, podczas których mogę czytać i czytać bez większych wyrzutów sumienia. Mój organizm ma jedną, prostą zasadę – jeśli jest ciemno, to znaczy, że nadszedł moment odpoczynku. I dlatego po zmianie czasu na zimowy poziom mojego czytelnictwa znacząco wzrasta. A dziś przychodzę z książką, która idealnie wprost pasuje do takich mrocznych klimatów. Dodatkowo, rzecz dzieje się w Krakowie, więc ja już od chwili przeczytania zapowiedzi byłam kupiona. Czy „Kajdany”, najnowsza powieść Bartłomieja Kowalińskiego, spełniła pokładane w niej oczekiwania? Zapraszam na recenzję.
Ze mną jest prosto – jeśli akcja książki dzieje się w miejscu, które znam, na wstępie dostaje kilka punktów więcej. A jeśli dzieje się w miejscu, które znam i w którym mieszkałam – to już w ogóle jestem zachwycona i sięgam po nią z dużymi oczekiwaniami. Tak właśnie było w przypadku nowej książki Bartłomieja Kowalińskiego – krakowskie Podgórze i okolice parku Bednarskiego znam bardzo dobrze, bowiem mieszkałam tam przez pół roku w trakcie studiów. Wtedy te fragmenty miasta były dość zaniedbane, ale dzięki temu miały swój niepowtarzalny klimat. Szczególnie park Bednarskiego lubiłam przed rewitalizacją – miał pewną dzikość w sobie.
Dość jednak dygresji osobistych, bo miałam pisać tu o książce. Bardzo dobrej książce, to już mogę zdradzić. „Kajdany” są naprawdę świetnym kryminałem, trzymającym w napięciu, które autor doskonale buduje. Akcja zaczyna się w pewnej podgórskiej piwnicy, w starej kamienicy, która lata świetności ma za sobą – policja odnajduje w niej okaleczone zwłoki młodej kobiety. Tu pojawiają się tytułowe kajdany, wyglądające jak żywcem wyciągnięcie ze średniowiecznego koszmaru. Są jednak na tyle charakterystyczne, że jeden ze śledczych od razu przypomina sobie nierozwiązane porwanie sprzed lat. Obie sprawy łączą właśnie pojawiające się w nich kajdany, a że ofiara porwania przeżyła, to na pewno będzie cennym źródłem informacji. Będzie to niezwykle przejmująca historia, którą będziemy w trakcie czytania przeżywać równie mocno co opowiadająca o nim kobieta.
Intensywne śledztwo w sprawie okrutnego morderstwa prowadzone jest przez sympatycznego komisarza Korczulę (tak, pojawia się żart na temat chorwackiej wyspy) i zasadniczą prokuratorkę Sadowską. Razem z nimi przemierzamy zatęchłe piwnice, poznajemy niezwykle interesujące persony, a także odkrywamy nieprawidłowości w pewnym krakowskim komisariacie. Samych podejrzanych jest kilku, z nimi wiążą się następne interesujące historie, także wątków jest sporo, gdybyśmy je rozrysowywali, na pewno powstałoby dużo czerwonych linii biegnących od jednego do drugiego i kolejnego. Mnie osobiście najbardziej podobały się te dotyczące samej dzielnicy Podgórze, spora część wiadomości była dla mnie całkowicie nowa i teraz wiem, że przy następnej okazji spojrzę na miejsca z książki zupełnie innym okiem. Ale piwnic sprawdzać nie będę, to sobie podaruję. Chociaż takie jedno nietypowe miejsce w podziemiach chętnie bym odwiedziła – w trakcie lektury na pewno rozpoznacie, które mam na myśli.
Jedyne co mogę zarzucić książce, to nieco nierówne tempo. Początek jest mocny, później pojawia się naprawdę sporo różnych wątków, za pomocą których Bartłomiej Kowaliński knuje misterną intrygę, a na koniec wszystko wyjaśnia się bardzo szybko. Co prawda zakończenie jest otwarte – co lubię – niemniej takie przyspieszenie już zdecydowanie mniej. Główny wątek wydaje się być przez to potraktowany trochę po macoszemu. Skoro tak długo trwa dochodzenie do prawdy, w ogóle łączenie odpowiednich kropek, żeby mieć chociażby zarys podejrzenia, to również rozwiązanie powinno być dłuższym procesem. Trochę tej równowagi, zachowania odpowiedniego balansu pomiędzy początkiem, środkiem i zakończeniem mi zabrakło. Nie umniejsza to jednak mojego zachwytu nad książką jako całością.
„Kajdany” to doskonała rozrywka na jesienne, koniecznie deszczowe i pochmurne wieczory. Wtedy zdecydowanie łatwiej jest się wczuć w klimat panujący w powieści i odkrywać razem z bohaterami mroczną stronę ludzkiej natury. Tak naprawdę to jest to bardzo przejmująca książka o psychice człowieka, której zagadki ciągle pozostają nierozwiązane. Bartłomiej Kowaliński postawił nie tylko na dobry kryminał, doprawił go dużą dozą psychologicznych zagadnień, które doskonale uzupełniły ten tytuł. „Kajdany” to zdecydowanie rzecz, po którą trzeba sięgnąć tej jesieni. Polecam z całego serduszka.
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Initium / dziękuję za egzemplarz do recenzji.