
Zaczytana Madusia: „Bitterful” Lena M. Bielska -recenzja
Kilka razy w roku nachodzi mnie ochota, żeby sięgnąć po romans. Zwykle ma to na celu, żeby mnie utwierdzić w fakcie, że obecnie ten rodzaj literatury jest zupełnie nie dla mnie. Zdecydowanie za dużo jest tam scen, które z romansem mają niewiele wspólnego, skupiając się najczęściej na jak najbarwniejszym opisie przeróżnych fantazji kotłujących się przez naprawdę wiele stron. Z podobnym nastawieniem sięgnęłam swego czasu po „Bitterful” Leny M. Bielskiej i dzisiaj w końcu dojrzałam do tego, żeby podzielić się moją opinią na jej temat. Zapraszam na recenzję.

Romanse ze sporą różnicą wieku między bohaterami to mocno ograny schemat, najczęściej wiążący się z czymś zakazanym i budzącym kontrowersje, gdy wykorzystywany jest często motyw podległości służbowej, tak popularny w różnych relacjach zawodowych. „Bitterful” na tym tle wyróżnia się całkiem pozytywnie, ponieważ ona, Ana, jest siostrzenicą jednego z najlepszych przyjaciół Bjarne. Poznają się na jego wypasionym francuskim weselu i mimo pozornej niechęci, czują się sobą wzajemnie zaintrygowani. Ona jest buntowniczką, doskonale zdającą sobie sprawę z własnej urody, dodatkowo rozpaczającą po nieudanym związku, gdy jej przyjaciółka odbiła jej faceta. On mrukliwy, mocno przeżywający rozwód, który wysysa z niego całą energię.
Kiedy okazuje się, że jego firma meblarska potrzebuje kogoś, kto zajmie się jej marketingiem, Ana postanawia przekonać swojego wuja, że będzie to dla niej idealna szansa na zmianę środowiska i zajęcie się czymś, co naprawdę lubi. Ucieczka ze Stanów do mroźnej Norwegii wydaje się brzmieć jak prawdziwe szaleństwo, ale Ana uważa, że może to być ciekawe doświadczenie. I tak się właśnie dzieje, jej przeprowadzka do Bjarna szybko staje się faktem.
Ana początkowo kusi mężczyznę na każdym kroku, specjalnie igrając z nim na wiele sposobów znanych wyłącznie kobietom, ale Bjarn trzyma się dzielnie. Wie, że siostrzenica najlepszego przyjaciela to zakazany owoc i naprawdę doskonale sobie radzi ze wszystkimi zakusami dziewczyny. Powoli jednak rodzi się między nimi więź porozumienia, będąca podwalinami wyjątkowej relacji. Aż nadejdzie wspólna, dość spontaniczna wyprawa, w poszukiwaniu zorzy polarnej….
I owszem, zdarzają się tu naprawdę rozbudowane sceny kotłowania się w różnych miejscach, ale spokojnie mogłam je przekartkować. Na pewno nie są one clue tej opowieści, tu zdecydowanie kryje się coś więcej. To zaskakująco udana opowieść o rodzącym się uczuciu, o budowaniu zaufania dwóch zranionych dusz, które nie chcą popełnić znanych już błędów i dlatego boją się zaryzykować. Warstwa psychologiczna jest tu całkiem zgrabnie opisana, co przełożyło się na naprawdę dobry odbiór tej historii przeze mnie.
„Bitterful” to romans, ale też i pełna ciepła i czułości opowieść o rodzącym się uczuciu między dwojgiem osób po przejściach. I chociaż wydaje się, że dzieli ich wszystko – historia rodzinna, wiek, doświadczenie, temperament – potrafią zadzierzgnąć nić porozumienia, będącą fundamentem zaufania i szacunku. A do tego dodajmy surowy norweski klimat, który zamiast studzić emocje, rozbudza je jeszcze mocniej. Mnie się to naprawdę podobało i cieszę się, że to właśnie na ten tytuł się zdecydowałam w ramach rozszerzania swoich czytelniczych horyzontów.
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Ale!/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.
