Książki

Zaczytana Madusia: „Kocham, mama” Iliana Xander – recenzja przedpremierowa

Pierwszy tydzień września minął błyskawicznie, chociaż energii po urlopie wystarczyło mi na zaledwie kilka dni. Przez weekend udało mi się jednak znów odpocząć, więc w końcu mam siły i chęci, aby zabrać się za maraton pełen recenzji. Jak już wszyscy doskonale wiemy, będzie się działo we wrześniu, a pierwsza kumulacja nastąpi w najbliższą środę. I dzisiaj właśnie przychodzę z najgłośniejszą chyba premierą, zapowiadaną krążącymi tajemniczymi listami – „Kocham, mama” zbiera naprawdę dobre opinie i nadszedł moment, by podzielić się moją własną ze światem! Zapraszam!

I TO się znów wydarzyło! Kolejna książka, zachwalana jako światowy bestseller z nieprzewidywalną akcją, wyjątkowo mocno promowana w mediach, do czego sama też dokładam malutką cegiełkę, okazuje się… prawdziwym zaskoczeniem i powiewem świeżości. Serio! Jestem zachwycona i oczarowana i nawet nie znajduję żadnego „ale”, żeby się przyczepić. A uwierzcie mi – długo go szukałam. Jednak po kolei!

Niezwykle ciężko jest dorastać u boku matki, która interesuje się wyłącznie swoją twórczością (aczkolwiek absolutnie genialną i docenianą na całym świecie) i ojca, zajmującego się najczęściej spożywaniem napojów wyskokowych. Kiedy więc w tajemniczym wypadku ginie matka Mackenzie Casper, miliony fanów pogrążają się w rozpaczy, ale dziewczyna do nich nie należy. Na uroczystości upamiętniającej pisarkę otrzymuje tajemniczą kopertę podpisaną „od największego fana. XOXO” z fragmentami pamiętnika matki, który wprawi ją w prawdziwe osłupienie. A gdy później dojdą kolejne listy, Mackenzie postanawia rozpocząć własne śledztwo i odkryć rodzinne sekrety, wydające się nie mieć końca.

Odkrywanie rodzinnych sekretów to motyw doskonale znany fanom przeróżnej maści thrillerów, ale „Kocham, mama” to zupełnie nowa jakość, wywracająca do góry nogami wszystkie schematy. Czytając książkę miałam wrażenie, że wszystko wydaje mi się znajome, ale każdy kolejny rozdział uświadamiał mi, że jest zupełnie inaczej. Dostałam historię od której nie mogłam się oderwać, a jednocześnie momentami pragnęłam ją odłożyć i już do niej nie wracać, bo przerastała mnie nadmiarem nagromadzonych w niej emocji. Głównie złych, bo to nie jest piękna opowieść o dobrych ludziach. Tu zło dominuje, mimo iż ubrane w piękne ramki, wodzi nas za nos, grając na naszej wrażliwości i wrodzonej dobroci. Bo przecież człowiek nie rodzi się zły, tylko takim się staje. Chyba.

„Kocham, mama” w pełni zasłużenie budzi tyle zachwytów. To niesamowicie oryginalna przygoda, przepełniona plot twistami, które co kilkanaście stron wywracają nam całą historię do góry nogami. Samo odkrywanie prawdy przez główną bohaterkę i jej dzielnego przyjaciela (każda z nas chciałaby mieć takiego u swego boku) to niepowtarzalne doświadczenie, będące prawdziwym wyzwaniem, jednocześnie dowodzące, że nie zawsze jesteśmy gotowi na to, co z jakiegoś powodu pozostawało w ukryciu. I zgodnie z opisem na okładce – „istnieją rzeczy straszniejsze od morderstwa” – i chociaż może nam się wydawać, że to naciągana teza, to po zakończeniu książki spojrzycie na to zdanie zupełnie inaczej. Trzymam kciuki za owocną lekturę, która poruszy Was równie mocno jak mnie.

Premiera w najbliższą środę 10.09.

/*współpraca barterowa z wydawnictwem Filia Mroczna Strona/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *