Zaczytana Madusia: „Nic takiego” Katarzyna Puzyńska – recenzja
Niezwykle ciężko jest się autorom wyrwać ze stworzonej przez siebie bezpiecznej przystani, którą są wielotomowe serie. Jeśli kilka pierwszych okaże się sukcesem, to zaufane grono fanów potrafi wybaczyć każde szaleństwo i wypatrywać z nadzieją każdego kolejnego tomu. Tym mocniej szanuję tych, decydujących się na porzucenie ukochanych przez wielu bohaterów i sięgnięcie po zupełnie coś nowego. Tak właśnie ostatnio uczyniła Kasia Puzyńska, serwując nam nową serię kryminalną, którą rozpoczyna powieścią o wieloznacznym tytule „Nic takiego”. Czy aby na pewno? Zapraszam na recenzję!

Nowa seria, nowi bohaterowie, nowe porządki… „Nic takiego” w brawurowy sposób otwiera nową serię kryminalną Kasi Puzyńskiej i chociaż tytuł wydaje się brzmieć nieco lekceważąco, to historia w niej zawarta absolutnie taka nie jest. A zaczyna się, jak w każdym dobrym kryminale, od denata, który w Prologu dzieli się z czytelnikami swoimi przeczuciami ze zbliżającej się śmierci (oczywiście w tym Prologu jeszcze denatem nie jest, ale nie bądźmy aż tak drobiazgowi, wiadomo o co chodzi), niejako zrzucając na nas zadanie znalezienia winnego. A to wcale nie będzie takie łatwe! Szczególnie gdy okaże się, że mężczyzna i tak był śmiertelnie chory, a tuż przed zgonem planował zmienić zapisy testamentu. A pytanie czy tylko planował czy zdążył to zrobić, stanie się jednym z kluczowych w tej opowieści.
Autorka powołała do życia niezwykły tandem śledczych z piaseckiej komendy, wychodząc poza utarte schematy, że zwykle jest to duet damsko-męski. W „Nic takiego” ciężar rozwiązania sprawy spoczywa na barkach dwóch pań podkomisarz – Michaliny Murawskiej powracającej do podwarszawskiej jednostki oraz Kai Dalke – wyjątkowo specyficznej kobiety o mocno mnie irytującym pseudonimie „Piggy”. W trakcie rozwoju akcji poznajemy kulisy jej powstania, ale mimo to, nie zyskała ta historia mojej sympatii. Obie kobiety są dobrane na zasadzie kontrastu, poprzez który uwypuklane są ich dobre i złe strony, różnie wpływające na poziom ich współpracy. Dynamika tej pary nie do końca mi siadła, chociaż po koniec zaczęłam nabierać do nich większej sympatii, ale ciągle do moich ulubieńców z Lipowa im daleko. Nie zapominajmy jednak, że to dopiero pierwszy tom. Może jeszcze się rozkręci.
Równie istotną rolę odgrywa charyzmatyczny, acz też mocno specyficzny pan prokurator Grzegorz Hala, którego wydają się łączyć z obecnie prowadzoną sprawą jakieś zaszłości z dawnych lat, będące motywem pojawiających się ostatnio u niego anonimów. Mimo iż stara się on nie łączyć życia prywatnego ze służbowym, tym razem ta sztuka może mu się nie udać – przed nim prawdziwe wyzwanie. I wcale nie jest takie pewne, czy uda mu się nie wypaść z roli, bowiem kiedy w grę wchodzą tematy osobiste, praca wydaje się spadać na dalsze miejsce w rankingu ważnych spraw.
Obok prokuratora i dwóch podkomisarek (jak brzmi forma żeńska od słowa podkomisarz?) na wyjaśnieniu sprawy będzie zależało również wziętej dziennikarce (a właściwie to podkasterce i to mocno powiązanej także w kwestii osobistej), której nie ograniczają żadne procedury i w związku z tym będzie mogła poważnie zamieszać w całej fabule. A jak to bywa u Kasi Puzyńskiej, bohaterów jest cała plejada, a każdy z nich został świetnie dopracowany pod względem psychologicznym, co niezwykle wysoko cenię w jej twórczości. Niuanse ludzkich charakterów, liczne fałszywe tropy podrzucane czytelnikom, zaskakujące zwroty akcji – zdecydowanie w tej historii widać, jak na przestrzeni lat i kolejnych książek Kasia Puzyńska również się rozwinęła, co przekłada się na naprawdę interesującą powieść. A to wszystko napisane w taki sposób, że ciężko się oderwać od lektury, a kolejne strony same uciekają tak szybko, że nawet nie zdajemy sobie sprawy, że nagle ta historia zmierza ku końcowi. A przecież tych stron jest prawie sześćset!
„Nic takiego” to zdecydowanie coś! Może jeszcze nie popadam w całkowity zachwyt (jednak moje serduszko ciągle tkwi w Lipowie i rozpacza, że tak tam wszystko się potoczyło), ale widzę w tym pierwszym tomie solidne podstawy i fantastyczny potencjał na coś naprawdę dobrego. Warto mieć tą serię na uwadze!
/*współpraca barterowa z wydawnictwem Prószyński i S-ka/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.



