Kraków

X Małopolski Piknik Lotniczy.

       Nareszcie! Sesja się skończyła, egzaminy pozytywnie pozaliczane, przeprowadzka do nowego mieszkania już też za mną, aczkolwiek ciągle na walizkach i kartonach jesteśmy, bo nikt nie ma siły tego wszystkiego rozpakować. I zamiast w pierwszą wolną sobotę się za to zabrać, to z samego rana zapakowaliśmy się do samochodu i pojechaliśmy do Muzeum Lotnictwa Polskiego, na którego to terenie odbywa się, dziesiąty już, Małopolski Piknik Lotniczy. Dla mnie jednak była to pierwsza taka wizyta i byłam pod ogromnym wrażeniem. Nadal w sumie jestem. 🙂
W Muzeum Lotnictwa Polskiego także byłam po raz pierwszy (do tej pory Muzeum Lotnictwa kojarzyło mi się jedynie z filmem \”Chłopaki nie płaczą\”), więc chwilę pochodziliśmy także po stałych ekspozycjach i kilkukrotnie do nich wracaliśmy, aby schronić się nieco w cieniu hangarów przed palącym słońcem, bowiem sobotnie przedpołudnie w Krakowie było niezwykle upalne. Brak ochrony przed słońcem to tak naprawdę jedyny minus całego pikniku, bowiem reszta była niemalże doskonała. Szczególnie pod względem organizacyjnym, bowiem naprawdę synchronizacje startów, nie tylko z samego pasa przy muzeum, ale także z pobliskich Balic, były opanowane perfekcyjnie. W sumie musiały być, bowiem takie zabawy w powietrzu to nie przelewki. 😉 Dodatkowo, byłam pod wielkim wrażeniem pana, który zajmował się konferansjerką, bowiem robił to z takim zaangażowaniem i przede wszystkim, ogromną wiedzą, że niezwykle przyjemnie się go słuchało. 🙂
       Jednak największą atrakcją nie były tego dnia stałe eksponaty muzealne, lecz to, co działo się w powietrzu. A działo się sporo i ciężko było chwilami stać z głową zadartą mocno do góry, bowiem szyja zaczynała boleć. A i swoje robiło też prażące słońce, bo w pewnych momentach aż zawrotów głowy dostawałam. Nic to jednak w porównaniu do pięknych przedstawień, które były widoczne na niebie.
      Na dwóch zdjęciach powyżej widoczny jest WSK PZL An-2TD „Wiedeńczyk”, z którego skakali spadochroniarze, którzy niestety na zdjęcia się nie załapali. Jedną z pierwszy atrakcji było lądowanie śmigłowca Mil Mi-8RL, który niezwykle majestatycznie siadał na płycie lotniska. Natomiast szalenie śmiesznie na tle wykonujących ewolucje powietrzne samolotów wyglądały dostojne maszyny pewniej niskokosztowej linii lotniczej, których sporo lata nad Krakowem. 😉
       Jednak taką pierwszą atrakcją z prawdziwego zdarzenia była akrobacja samolotowa Extra 300L, wykonywana przez pilota Roberta Kowalika. Do tej pory widywałam takie jedynie na filmach, więc zobaczenie tego na żywo wywarło na mnie niesamowite wrażenie. I jeszcze ta smuga, którą pozostawiał za sobą na niebie. Piękne przedstawienie. 🙂
       Następne ewolucje były wykonywane przez amatorów z 3at3 formacji Aeroklubu Warszawskiego i to dopiero był widok. Jedna maszyna pozostawiająca smugi z mieszanki paliwa i parafiny robi wrażenie, ale trzy po prostu zwalają z nóg. Zdjęcia nie oddają tego, jak naprawdę to wyglądało, ale i tak są w tym momencie lepsze niż słowa. Sami oceńcie. 🙂
       Duże wrażenie zrobił na nas także samolot zrobiony z aluminium, który niesamowicie pięknie lśnił w słońcu i przez to wyglądał jeszcze piękniej- Luscombe Silvaire S-LSA-8R Phantom II.
       Chyba jednak najbardziej podobały mi się pokazy, w których brał udział więcej niż jeden samolot, chociaż zdecydowanie trudniej było je uchwycić na zdjęciach. I tak jestem pod wrażeniem, że mój mały aparacik zrobił jakiekolwiek zdjęcie, które można pokazać na blogu. Wracając jednak do pokazu, to następny pojawił się na niebie duet samolotów Piper, jednakże to były już chwile, gdy wszyscy czekali na gwiazdę pokazu, którą był Supermarine Spitfire LF Mk.XVIE. Ale zanim on- to jeszcze Pipery. 😉

      Spitfire są najbardziej znane z bitwy o Anglię z czasów drugiej wojny światowej i nawet na samym początku pikniku pojawił się pilot 308 dywizjonu krakowskiego, który właśnie latał na takich maszynach. Trzeba przyznać, że faktycznie ten samolot robi wrażenie. Szczególnie dźwiękowe, żałuję, że nie nagraliśmy jego odgłosów, bo czułam się jakbym znalazła się w środku filmu wojennego. Niestety, maszyna była tak szalenie szybka, że zrobienie jej zdjęcia graniczyło z cudem, toteż niewiele udało mi się uchwycić. Nie jest to bowiem coś co można opowiedzieć, trzeba to zobaczyć i usłyszeć samemu na żywo. Jakby ktoś miał czas, to polecam się wybrać jutro na drugi dzień pikniku i zobaczyć go na własne oczy. 🙂

Na koniec załapaliśmy się jeszcze na akrobację samolotową w wykonaniu Su-26, pilotowanego przez Jurgias Kairysa oraz dwóch Jak-52TW pilotowanych przez rumuńskich pilotów z Aerobatic Yakkers: Ioana Postolache i Daniela Stefanescu. Tutaj dopiero mnie szyja bolała od zadzierania głowy do góry, bowiem panowie naprawdę dawali radę i ich ewolucje były rewelacyjne. ;p

Podsumowując, Małopolski Piknik Lotniczy zrobił na mnie ogromne wrażenie i był bardzo dobrym pomysłem na przyjemne rozpoczęcie wakacji. Szczególnie zimne piwo, idealne dla ochłody, wypite zamiast śniadania, jeszcze grubo przed południem, wprowadziło mnie w wakacyjny nastrój. ;p Żałuję tylko, że wytrzymaliśmy tam zaledwie nieco ponad trzy godziny, bo piknik trwał cały dzień. W przyszłym roku jednak przyjedziemy już bardziej przygotowani i zapakujemy do plecaka kocyk, żeby móc na nim spokojnie zasiąść i podziwiać powietrzne ewolucje. 🙂

i obowiązkowe zdjęcie z jedzeniem, bo my przecież ciągle coś gdzieś jemy. w roli głównej zakręcony ziemniak i chleb ze smalcem i ogórkiem. ;p

~~Madusia.

40 komentarzy

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *