Podróże

Wycieczka alternatywna: Gniezno & Biskupin.

       Dłuższy weekend w sierpniu zawsze staje się idealną okazją do różnych wyjazdów, szczególnie w góry bądź nad morze. Znając doskonale zwyczaje rodaków, postanowiliśmy stworzyć wycieczkę alternatywną, po miejscach, gdzie nie spodziewaliśmy się zbyt wielkiego tłoku. I faktycznie, chociaż nie byliśmy jedynymi osobami, które wpadły na taki pomysł, to zdecydowanie nie były to Krupówki czy też Monciak. Wycieczka alternatywna, jak nazwaliśmy naszą wyprawę, obejmowała Gniezno, Biskupin i Toruń, ponieważ żadne z nas nigdy w tych miejscach nie było, a to przecież całkiem dobry powód, żeby tam się wybrać. 😉

nad jeziorem Jelonek- widok na archikatedrę w Gnieźnie.

 
        Naszą alternatywną wycieczkę rozpoczęliśmy w czwartek o godzinie 15.00, bo Tomasz jeszcze musiał iść do pracy, a ja na zajęcia, ale liczyliśmy, że jeszcze szalonych korków na drogach nie będzie. Zgodnie z mapą mieliśmy do Gniezna z Krakowa około 450 kilometrów, co powinno nam zająć jakieś pięć godzin- w wersji optymistycznej. Wyjazd z Krakowa i autostrada do Katowic była całkiem fajnie przejezdna, korki tworzyły się w przeciwną stronę, w kierunku gór, co przewidywaliśmy. Niestety, nikt z nas nie spodziewał się szalonych korków na Śląsku, gdzie na rozjazdach w Podwarpiu utworzył się taki masakryczny korek, że przez pół godziny może przejechaliśmy ze dwa kilometry. Przy okazji można było zauważyć ciekawe zachowania naszych rodaków na drodze, bowiem obok nas twardo poboczem (dość wąskim) przepychała się kobieta, która akurat koło nas musiała się zatrzymać, bo przed nami stał TIR i by się obok niego po prostu nie zmieściła. Moje serduszko natomiast podbił jej mąż, który siedział na tylnym siedzeniu i radośnie popijał browara z puszki, puszczając do nas oczko. Widać wakacje się zaczęły. 😉

korek na Śląsku.
      
       Niestety, stanie w korku jest tak strasznie bezproduktywne, że na pierwszym możliwym zjeździe, który nawet widać na zdjęciu, odbiliśmy w lewo i trasą dość okrężną dojechaliśmy do Siewierza. Później było niewiele lepiej, bo przed Częstochową też szalone korki były (chociaż tam jest to sytuacja normalna, bo cała Częstochowa w remontach od dawna jest), ale posłużyłam się pomocą taty i kierowani jego wskazówkami telefonicznymi, objechaliśmy Częstochowę dookoła, zahaczając nawet na chwilkę o mój dom. 🙂 Po wyjeździe z Częstochowy korki się rozwiały jak ręką odjął i spokojnie zmierzaliśmy do celu. Zamiast pięciu godzin, trasa zajęła nam siedem, aż dzwonili do nas z hotelu, czy w ogóle będziemy, bo dojechaliśmy po dwudziestej drugiej. Zmęczenie pozwoliło nam tylko na bardzo szybki spacer po rynku i pod archikatedrę, bo na szczęście w samym centrum mieszkaliśmy. 🙂

widok na katedrę nocą.
katedra nocą.

       Pobudka o ósmej rano, śniadanko, prysznic i tuptamy w miasto. Pogoda, na szczęście, dopisywała, więc w pełnym słoneczku spacerowaliśmy. Akurat był to piątek, święto Wniebowzięcia NMP, więc w katedrze natrafiliśmy na mszę i musieliśmy bardzo po cichutku podejść do słynnych drzwi, których się trochę naszukaliśmy, bo spodziewaliśmy się, że są na zewnątrz. 😉 Planowaliśmy także wejść na wieżę (bo to takie nasze małe wspólne hobby podczas zwiedzania), ale była tego dnia otwarta dopiero od trzynastej, a wtedy zamierzaliśmy już być w Biskupinie. Brak wejścia na wieżę, zrekompensowaliśmy sobie długim spacerem wokół jeziora Jelonek, z którego roztaczał się piękny widok na katedrę. Niezwykle przyjemne miejsce, ten Jelonek, obeszliśmy go całego dookoła i wróciliśmy na rynek. 🙂

widok na katedrę rano.
archikatedra i pomnik Bolesława Chrobrego.
widok znad jeziora Jelonek.

       W okolicach rynku spacerowaliśmy jeszcze z godzinkę, ciesząc się, że tak mało ludzi jest dookoła. Było jeszcze przed południem, więc napotkaliśmy tylko kilka grupek turystów takich jak my, podążających przed siebie z aparatami fotograficznymi. 😉 Gniezno nam się podobało, przede wszystkim dlatego, że ma do zaoferowania znacznie więcej niż tylko archikatedrę i naprawdę bardzo przyjemnie się po nim spaceruje. Grafik jednak mieliśmy dość napięty, więc koło południa ruszyliśmy dalej, do Biskupina.

widok na rynek.
jak Gniezno, to koniecznie musi być św. Wojciech.
deptak.

         Po drodze do Biskupina napotkaliśmy miejsce śmierci Leszka Białego, który jest jedną z ciekawszych postaci rozbicia dzielnicowego w Polsce. W listopadzie 1227 roku doszło do wiecu w Gąsawie, na pograniczu Wielkopolski i Kujaw, w którym Leszek Biały brał udział, a 24 listopada na książąt, którzy przebywali właśnie w łaźni, napadł Świętopełek pomorski. Leszek Biały zdołał uciec konno, jednakże koło wsi Marcinkowo wrogowie dopadli go i przeszyli dzidą. Jego ciało zostało przewiezione do Krakowa i pochowane na Wawelu. A w Marcinkowie na pamiątkę postawiono mu naprawdę piękny i monumentalny pomnik.

       Biskupin, kolejny punkt na mapie naszej wycieczki, jest miejscem, które zna każdy z nas. Patrząc po tłoku panującym na parkingu, jest również miejscem, do którego wszyscy jeżdżą. Mieliśmy jednak to szczęście, że przyjechaliśmy w porze obiadowej, więc bardziej oblegane były knajpy dookoła muzeum niż ono samo. Dużą popularnością cieszyła się także kolejka wąskotorowa, nawet sami się zastanawialiśmy nad przejażdżką, ale była tak wypełniona ludźmi, że taka podróż nieco przypominałaby powroty PKP do domu na święta. 😉 Natomiast bardzo podobało mi się, że do biletów jest dodawana mapa całego muzeum, przez co można samemu zaplanować wędrówkę po nim. 😉

       Teren muzeum to nie tylko kultura łużycka, jak to zwykle przychodzi na myśl, gdy słyszy się nazwę \”Biskupin\”, ale także można tu zwiedzić osadę neolityczną (ok. 4000 p.n.e), osadę mezolityczną (ok. 8000-5000 p.n.e.) czy wioskę wczesnopiastowską (X-XI w.). Całość naprawdę robi ogromne wrażenie, nie tylko na dzieciach, dla których przewidziana jest większość atrakcji. W trakcie naszego zwiedzania dodatkową atrakcją był deszcz, który bawił się z nami w kotka i myszkę, bowiem raz padał, po chwili przestawał, znów zaczynało kropić i tak w kółko. Na szczęście, byliśmy przygotowani na taką okoliczność i zwiedzanie pod parasolem też mamy zaliczone. 😉

zagroda Wisza, czyli fragment scenografii z filmu \”Stara Baśń\”.
wioska wczesnopiastowska.
osada mezolityczna.

       Jednak najbardziej znana jest, umieszczona na półwyspie, osada łużycka, pochodząca z VIII w.p.n.e. Trzeba przyznać, że miejsce jest naprawdę niesamowite, zmusza do zastanowienia się nad tym, jak to było kiedyś i uświadamia nam, że wtedy też ludzie potrafili tworzyć, żyć i radzić sobie w każdych warunkach.

       Najbardziej charakterystycznym widokiem jest ten zaprezentowany przeze mnie na zdjęciach powyżej, czyli brama wejściowa do osady z widocznymi po obu stronach odcinkami wału i falochronem. W środku zostały zrekonstruowane dwa rzędy domów, po osiem w każdym z nich.

       Na sam koniec zostawiliśmy sobie coś, co powinniśmy zwiedzić jako pierwsze, ale po prostu przeoczyliśmy zakręt. 😉 A za nim znajduje się drewniany most, po którego schodkach, docieramy do osiedla neolitycznego, będącego najnowszą rekonstrukcją znajdującą się na terenie Muzeum Archeologicznego. I przyznam się szczerze, że ta właśnie osada zrobiła na mnie największe wrażenie. Ludzie, którzy zamieszkiwali te długie domy, byli pierwszymi rolnikami, dopiero uczącymi się, że nie tylko łowiectwo i zbieractwo jest szansą na przeżycie. Dodatkowo, tutaj właśnie przestał padać deszcz i po raz kolejny zaświeciło słońce, dzięki czemu zdjęcia wychodziły fantastycznie. 🙂

       W jednej z prezentowanych wystaw znalazła się rzecz, która szczególnie przykuła moją uwagę. I śmieję się, że jest to dowód na kontakty pozaziemskie, które występowały w tamtych czasach, bowiem na jednej z waz można zaobserwować twarz typowego kosmity, znanego ze wszystkich bajek czy kreskówek. Może faktycznie coś w tym jest. 😉

alien.
      
       Wizyta w Biskupinie szalenie mi się podobała. Uważam, że jest to miejsce, które każdy powinien odwiedzić chociaż raz w życiu i trochę żałuję, że w czasach wycieczek szkolnych jeździliśmy w nieco bliższe miejsca. Chociaż dzięki temu mogliśmy sobie razem z Tomaszem zrobić ładną wycieczkę, niemalże właśnie szkolną. 😉 Po wizycie w Biskupinie, ruszyliśmy już prosto do Torunia, o którym będzie następna opowieść. 🙂

~~Madusia.

63 komentarze

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *