Kraków

Mój własny Kraków: Zakrzówek i trzecie urodziny blogaska!

           Lato w pełni, połowa wakacji za nami, sezon urlopowy w pełni, wszyscy zwiedzają świat, a ja siedzę i się uczę kolejny miesiąc. Trochę mam wrażenie, że czas przecieka mi między palcami, ale innego wyjścia nie mam, trzeba się uczyć i koniec. Przez to lipiec praktycznie cały siedzieliśmy w domu i nic ciekawego się nie działo (no, poza ślubem mojej młodszej siostrzyczki, który celebrowaliśmy tydzień temu), czego wyrazem jest niezwykle zaniedbany blogasek. Mam z tego powodu ogromne wyrzuty sumienia, ale z drugiej strony mam je też, gdy się nie uczę, więc koło się zamyka. Dzisiaj postanowiłam wreszcie wziąć się w garść (bo wczoraj pół nocy zakuwałam) i napisać coś nowego. Zwłaszcza że kilka dni temu strzeliła nam trzecia rocznica blogaskowa i głupio przerywać pisanie po takim czasie. I z tego powodu wrócimy dzisiaj do cyklu o moich ulubionych miejscach w Krakowie i wybierzemy się na Zakrzówek, którego zdjęcia na instagramie robiły ostatnio furorę. 😉 Zapraszam! 🙂

      
        Zakrzówek poznałam na pierwszym roku studiów moich pierwszych, czyli mniej więcej niecałą dekadę temu. Co kilkanaście dni robiliśmy tam tak zwane grille wydziałowe, na których chwilami zbierało się naprawdę sporo osób (szczególnie liczna była pierwsza edycja zwana Muminek Party Grill, gdzie było nas spokojnie kilka dziesiątek). Był to radosny i szalony czas, gdy wygłupialiśmy się tam przez długie wieczorne i nocne godziny, robiliśmy grille, paliliśmy ogniska i śpiewaliśmy przy gitarze. Dobrze się teraz wspomina te szaleństwa. 😉

Roger – najlepszy przyjaciel każdego grilla! 😉

           Po pierwszym roku jakoś duch w narodzie się rozwiał i grilli było coraz mniej, częściej chodziło się tam po prostu na spacery. I tak też zostało mi do teraz, bo zdecydowanie bardziej lubię się tam przejść niż siedzieć. Zwłaszcza latem, gdy pół Krakowa okupuje zalew Zakrzówek, który powstał w 1990 po zalaniu starego kamieniołomu wapienia. Składa się on z dwóch zbiorników, połączonych przesmykiem, niestety obowiązuje tutaj zakaz kąpieli, którym tak naprawdę mało kto się przejmuje. I niestety biorą się z tego przeróżne smutne historie. Sama osobiście nigdy tutaj nie plażowałam ani też nie pływałam, ale nie jest wykluczone, że kiedy sytuacja nieco się ucywilizuje (a tak będzie, bo wreszcie miasto Kraków wykupiło te tereny i ma tutaj zrobić park – zobaczymy co z tego wyjdzie), to korzystać z niego będę. 😉 Na razie zdecydowanie bardziej wolę go podziwiać. Bo i też robi wrażenie, zwłaszcza leżąc stosunkowo niedaleko centrum, bo od Mostu Grunwaldzkiego są tutaj raptem dwa przystanki i kilka minut spaceru. 🙂

Wawel w oddali.
w oddali widoczny Kopiec Kościuszki.

         Obok Zakrzówka znajdują się Skałki Twardowskiego, które swoją nazwę czerpią od słynnego mistrza, który prowadził tutaj szkołę magii i czarodziejstwa (tak, mieliśmy w Krakowie swój własny Hogwart ;p). I pewnego razu ów mistrz Twardowski zrobił bum, eksplodowało mu laboratorium i tak właśnie powstały skałki, po których obecnie mnóstwo osób się wspina. Sama nie próbowałam, jedynie podziwiałam. I chwilami się tylko bałam, żeby z nich nie spaść, bo zabezpieczeń tutaj za bardzo nie ma, a wieczorami różne rzeczy się działy. Na szczęście wszystko zawsze dobrze się kończyło. 😉

tam w dole zwykle robiliśmy nasze grille wydziałowe. 😉

       Powracając jednak do Zakrzówka, to obecnie jest on otoczony z każdej strony siatką, jednakże zawsze znajdą się w niej jakieś dziury, przez które można dostać się do środka. Myśmy jednak przełazili przez nie jedynie na kilka chwil, żeby złapać dobrze ujęcie zalewu, który z góry naprawdę prezentuje się imponująco. Sami zobaczcie. 🙂

       Przyznam szczerze, że bardzo cieszę się, że miasto wreszcie zajmie się tym terenem. Mam tylko nadzieję, że nie będą zbyt mocno w niego ingerować, bo tak naprawdę największym atutem tego miejsca jest jego dzikość i naturalność. Fajnie jest chwilami pobyć na łonie natury, nie słyszeć tego szumu miasta i tak po prostu od niego odpocząć. Temu właśnie służą Skałki Twardowskiego wraz z Zakrzówkiem, chociaż latem i wieczorami służą za idealne miejsca do spotkań ze znajomymi. I naprawdę dobrze byłoby, gdyby takim miejscem dalej pozostały. Bo jednak w Krakowie betonu mamy zdecydowanie za dużo i takie fajne enklawy są potrzebne. 🙂

           Generalnie Zakrzówek najlepiej prezentuje się w ciepłe wiosenne i letnie dni, gdy wszystko dookoła jest przesycone zielenią. Nie znaczy to jednak, że zimą jest brzydko – zamarznięty zalew też ma swój urok. Chociaż ja osobiście jestem zwolenniczką tego pierwszego wcielenia. Zimą raczej się tam nie zapuszczam, preferując kocykowanie we własnym domu, jak już to doskonale wszyscy wiecie. 😉

          Podsumowując, baaardzo polecam Zakrzówek i Skałki Twardowskiego na wiosenne i letnie spacery i na posiadówki ze znajomymi też. Fajnie jest się tutaj wspiąć i spojrzeć na Kraków z nieco innej perspektywy. Można sobie tutaj spokojnie wziąć kocyk i książkę i ułożyć się gdzieś w trawie z fajnym widoczkiem i odpoczywać, można też przyjść wieczorem ze znajomymi i robić sobie grilla. Takie miejsca zdecydowanie są potrzebne w miastach, żeby móc odpocząć chwilę od wszechobecnego betonu i hałasu. 🙂

~~Madusia.

18 komentarzy

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *