Podróże

Hiszpańskie opowieści: sierpniowe migawki z Instagrama Madryt & Galicja.

          Wróciłam z wakacji! Ach, jakiż to smutny jest powrót, po niemalże dwóch tygodniach niesamowitych wrażeń, odkrywania pięknych miejsc, poznawania uroczych ludzi. Pierwszy raz od bardzo dawna byłam naprawdę szczęśliwa w swoje urodziny i bawiłam się wybornie. A wszystko to jest zasługą Tomasza i Hiszpanii do której mnie zabrał na te urodziny. Przez osiem dni udało nam się zobaczyć troszkę upalnego Madrytu, gdzie była nasza baza samolotowa i nieco więcej Galicji, gdzie odwiedzaliśmy najcudowniejszą hiszpańską rodzinę jaką kiedykolwiek poznałam. Dzięki temu charakter wyjazdu był nieco inny niż zwykle, można powiedzieć, że poznawaliśmy Galicję od środka – z punktu widzenia miejscowych. I zachwyciła mnie szalenie. A do tego mieliśmy sporo szczęścia, bo ani razu nie padało, co ponoć jest dość niespotykane. Widać moje zaklinanie pogody nadal działa całkiem sprawnie, mimo starszego już wieku. ;p Dzisiaj wyjątkowo nie będę się rozpisywała, bo ciągle jeszcze ogarniam się, ale za to przygotowałam instagramowy skrót całej wyprawy, który stosuję po każdym większym wyjeździe. I mam nadzieję, że tak jak poprzednie, ten też się Wam spodoba. 🙂

najpiękniejsze okno w Galicji – A Coruña


park Retiro w Madrycie – idealny na upały. 🙂
akurat tak wyszło, że w moje urodziny zwiedzaliśmy Dolinę Poległych
selfie w samochodzie gdzieś w drodze do Galicji.
plaża Santa Cruz z widokiem na dawny sierociniec (tak, ten zamek) i A Coruña po prawej w tle
Plaża Katedr – czyli Playa De Las Catedrales z taaaakimi cudownymi widokami. <3
plaża De Illas – gdzie jest równie pięknie jak na tej z Katedrami, tylko więcej luzu tutaj jest i można sobie tak oto na skałkę wejść. ;p
tutaj też kąpaliśmy się w Oceanie – woda prawie jak w Bałtyku. 🙂
ucieczka przed falą. 😉
główny powód wyprawy do Galicji – ośmiornica po galicyjski – absolutny rarytas. :))
z racji faktu, że mój hiszpański kuleje bardzo, najlepiej dogadywałam się z kotem. 😉
zachód słońca w okolicy gdzie mieszkaliśmy.
a tutaj na koniec świata się wybraliśmy, czyli Cabo Finisterre <3
mieszkaliśmy nieopodal miasteczka Betanzos, gdzie dominuje kościół św. Jakuba na drodze do Santiago.
na zakończenie pobytu w Galicji właśnie w Betanzos była wielka fiesta, w trakcie której o północy wypuszczano taki wielki balon. <3

         Mam nadzieję, że ten zbiór migawek zaostrzył Wasze apetyty na cały cykl opowieści, bo to naprawdę jest zaledwie przedsmak tego, co pojawiać się będzie na blogu w najbliższym czasie. Zwłaszcza że jeszcze kilku miejsc na tych fotografiach brakuje, ale to będą niespodzianki. 😉

PS. a tak w ogóle to jest to post nr 100 na blogasku. <3

~~Madusia.

20 komentarzy

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *