Książki

Zaczytana Madusia: „Żona nazisty” Sylwia Trojanowska – recenzja

Nie przepadam za romansami, zwłaszcza takimi dziejącymi się w czasach okołowojennych. Nie fascynują mnie takie historie i dlatego sięgam po nie wyjątkowo rzadko. Po „Łabędzia”, pierwszy tom tej dylogii, sięgnęłam po wielu entuzjastycznych recenzjach, w które nie wierzyłam, Myślałam, że są bardzo naciągane, że to zwykły marketing, ale spotkało mnie ogromne zaskoczenie. Książka była przepiękna, wzruszyła mnie i rozczuliła, dlatego też na drugim tom czekałam z utęsknieniem. Czy było warto? Przekonajcie się czytając dalej. 😉

Na samym początku wyjaśnimy sobie jedno – główny męski bohater ma na imię Gustaw i poniekąd to on zaważył na imieniu dla naszego świniaka, który przez ostatni miesiąc wyjątkowo mocno daje nam się we znaki. Wracając jednak do książki, w pierwszym tomie, Gustaw pojawia się i znika, za każdym razem czarując swoimi możliwościami i działaniami. Gustaw jest mężczyzną, który ma plan na wszystko i działa wg niego. Można powiedzieć, że jest pod tym względem przeciwieństwem Anny Łabędź – głównej bohaterki, która działa impulsywnie (chociaż raczej nie z głupoty, a z dobroci serca). Bo Ania Łabędź to dzielna kobieta, Polka, która na samym początku drugiej wojny światowej traci swoją całą rodzinę właśnie z tego powodu, z powodu bycia Polakami w złym miejscu i złym czasie, w trakcie rzezi we Frontonie. Jej na ratunek przybywa Gustaw i wywozi ją do Szczecina, wówczas Stettina.

W Szczecinie Anna gra swoją życiową rolę – Anny Guderian, żony Gustawa Guderiana, prawdziwej Niemki z krwi i kości pochodzącej z Rygi. Gustaw, wychodzi z założenia, że najłatwiej ukryć Annę pod nosem tych, którzy mogliby jej szukać (co zresztą ma wiele sensu) i w ten oto sposób kobieta zaczyna udawać, przynajmniej na zewnątrz. W środku ciągle jest dobrą, poczciwą Anią, która dla każdego ma dobre serce i każdemu chce pomóc. Życie w mieście przesyconym klimatami nazistowskimi jest trudne, zwłaszcza gdy dostrzega się jego szybką radykalizację. Nie jest tu dobrze widziane pomaganie Polakom, ba! – są oni traktowani jak podludzie, dlatego Anna często toczy sama ze sobą mnóstwo walk – przecież sama jest Polką, to są jej rodacy i jest jej źle, gdy widzi ich niedolę. Stara się pomagać, przez co powinna wpaść w kłopoty, ale nie zdaje sobie sprawy jak wielki parasol ochronny roztoczył nad nią Gustaw. Nie wie też kim tak naprawdę jest Gustaw i czym w rzeczywistości się zajmuje.

W tej powieści wszyscy grają, czasem z własnego wyboru, a czasem po prostu nie mają innego wyjścia. Na scenę wkracza także prawdziwa aktorka – tajemnicza Michelle LaCour, która wydaje się żyć na przekór wojnie, jak barwny motyl pośród szarych gołębi. Co połączy ją z Anną? Jakie sekrety skrywa Michelle? Co ma wspólnego z Gustawem? I kim tak naprawdę jest Gustaw Guderian, przed którym drży niemalże cały Szczecin?

Nie będę Wam opowiadała fabuły książki (chociaż bardzo bym chciała!), sami musicie odnaleźć odpowiedzi na powyższe pytania. Ich odkrywanie jest niezwykle przyjemne, bo wiąże się z poznawaniem kolejnych losów Anny, Gustawa i Michelle. Nie jest to jednak banalna powieść o trójkącie miłosnym, nie jest to jedna z wielu książek o uczuciach prostych i konsekwentnych. Jest tu morze bólu, ogrom tęsknoty, ocean emocji i mnóstwo poświęcenia. Jest tu czułość, jest piękno, jest troska. Jest tu w końcu to magiczne coś, co porusza nawet najbardziej ukrytą czułą stronę naszej duszy i sprawia, że po lekturze zostajemy z pustką, że historia dobiegła końca. I po tym właśnie poznaje się piękne książki. „Żona Nazisty” zalicza się do tego grona. Chociaż osobiście wolałabym, żeby nosiła tytuł „Szarotka” – po lekturze będziecie wiedzieli dlaczego i na pewno zgodzicie się ze mną w tej kwestii. 🙂

One Comment

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *