Zaczytana Madusia: „Atlas. Historia Pa Salta” Lucinda Riley, Harry Whittaker – recenzja
Któż nie zna magicznej sagi Lucindy Riley o siedmiu siostrach? Jest to przepiękna bajkowa historia, która chwyci za serce każdego wrażliwego osobnika. Wielokrotnie wzruszałam się w trakcie ich lektury, aczkolwiek nie było tak przy siódmym tomie o Zaginionej siostrze, który najbardziej mnie rozczarował. Już wtedy wiedziałam jednak, że pojawi się zamknięcie całej serii w historii Atlasa – znanego sympatykom jako Pa Salt – adopcyjny ojciec tytułowych sióstr. Informacja o śmierci autorki wydawała się położyć kres tym planom, jednakże na ratunek przybył jej syn Harry, który dokończył książkę zgodnie z wytycznymi Lucindy. Czy w ten sposób powstało satysfakcjonujące wszystkich zakończenie? Dowiecie się z mojej lekko spojlerowej recenzji.
Jak już napisałam powyżej, Zaginiona siostra wyjątkowo mocno mnie rozczarowała. Liczyłam, że w siódmym tomie cała historia zostanie wyjaśniona, a tu klops – pojawiło się więcej pytań niż odpowiedzi, także wiadomość o ósmej części była niezwykle wyczekiwana. Miałam nadzieję, że to właśnie w niej poznamy całość historii tego, który spajał poprzednie książki – tytułowego Atlasa.
I dokładnie tak się stało – „Historia Pa Salta” jest wyjątkowo piękną klamrą łączącą losy siedmiu sióstr. Jeśli w trakcie lektury poprzednich części wydawało się, że losy dziewcząt są mocno pomotane, to Atlas pobił je na głowę – czego tu bowiem nie mamy! Spokojnie swoim życiorysem mógłby obdarować kilku innych mężczyzn, a i tak każdy z nich miałby szalone życie.
Bardzo mnie zaskoczył początek jego życia, sięga bowiem aż do czasów carskiej Rosji i rewolucji październikowej. Te fragmenty są niezwykle trudne w odbiorze (aczkolwiek dla mnie cała historia rodziny cara Mikołaja II taka jest, boli mnie to co się z nimi stało) i wielokrotnie łza mi się w oku kręciła. To one wywarły na mnie najmocniejsze wrażenie.
Swoją historię Pa Salt opowiada samodzielnie, prowadząc przez długi okres czasu dziennik, chociaż nie, bardziej luźny pamiętnik, bo czasem przeskoki w fabule są dość długie, a i miejsca zmieniają się często. Razem z Atlasem bywamy w Paryżu w czasach międzywojennych, w Niemczech pod dojściu Hitlera do władzy, w wojennej Skandynawii, w Londynie, Hiszpanii i wielu innych. Dla czujnych czytelników te miejsca od razu budzą skojarzenia, bo część lokalizacji znamy z poprzednich tomów, co absolutnie nie jest przypadkowe.
Historia Atlasa to tak naprawdę opowieść o ogromnej miłości, która w brutalny sposób zostaje przerwana, a on sam nie ma pojęcia, co do tego doprowadziło. Po kilku latach, w Hiszpanii Bruja przepowiada mu, że będzie ojcem siedmiu córek, z których na razie tylko jedna żyje. To właśnie zdarzenie zdeterminuje jego całe przyszłe życie – poświęci się poszukiwaniu ukochanej kobiety i dziecka, które zostało zrodzone z wielkiej miłości. Zakłada, że pozostałą szóstkę będą mieli razem. Los jednak jest przewrotny – pozostałych historii nie będę Wam opowiadała – jeśli jeszcze nie znacie ósmego tomu, to koniecznie musicie po niego sięgnąć.
Chwilami w książce trochę raziła mnie pewna schematyczność, ale jest to typowy zabieg dla wszystkich powieści tej sagi. Nie wpływa to jednak na jakość odbioru, bo koniec końców i tak przepłakałam kilkanaście ostatnich stron i jeszcze kilka wcześniejszych. Mogę szczerze powiedzieć, że Harry Whittaker utrzymał poziom pisania swojej matki i wyszło mu naprawdę zgrabne zakończenie całej serii.
Na koniec chciałabym napomknąć o wpleceniu mitów o Plejadach, od których wzięło się tytułowych Siedem Sióstr. Są to wyjątkowe historie, często poruszane w tym tomie, bowiem to właśnie Plejady wydawały się czuwać nad przebiegiem życia Atlasa. I pamiętajcie, że to Atlas, wg mitologii, dźwiga na swoich barkach ciężar całego świata – w tej historii jest podobnie. I doskonale mu to wychodzi.