Zaczytana Madusia: „Żółć. Kolory zła. Tom 4” Małgorzata Oliwia Sobczak – recenzja przedpremierowa
Kiedy pytają mnie, jak minęła mi majówka, to odpowiadam, że kolorowo. I to nie tylko za sprawą wyjątkowo pięknej pogody, ale również książkowo, bowiem przez tych kilka ostatnich dni wprost pochłonęłam całą serię „Kolory zła” Małgorzaty Oliwii Sobczak. A wszystko dlatego, że piętnastego maja swoją premierę będzie miał tom czwarty, o jakże swojsko brzmiącym tytule „Żółć”, a przecież nie mogłam poznać tej historii bez znajomości wcześniejszych tomów. Czy było warto? Czytajcie koniecznie dalej!
Muszę przyznać, że cała seria jest niezwykle wciągająca i tak naprawdę na lekturze czterech tomów spędziłam niecałe trzy dni, czytając po prostu jeden za drugim. Uwielbiam tak mocno wkręcać się klimat całej serii, wtedy można docenić całość dzieła. A jest co doceniać – szczególnie interesująco widać rozwój głównych bohaterów i cieszę się, że od tomu trzeciego nieco więcej czasu antenowego mają policjanci, jeden duet jest totalnie nieziemski i osobiście jestem ich fanką. Przechodząc jednak do recenzji samej „Żółci”.
Jest to kawał naprawdę dobrego kryminału, z wyjątkowo mocno rozbudowanymi wątkami psychologicznymi. Powiedziałabym nawet, że one tu dominują, ale nie ma to żadnego negatywnego wpływu na odbiór całej historii. Przyda się jednak znajomość poprzednich tomów, by móc zrozumieć, skąd takie, a nie inne zachowania głównych bohaterów. Szczególnie mocno widać to na przykładzie traumy, która wyraźnie dominuje w poczynaniu jednej z bohaterek, ale w „Żółci” spotkamy się tylko z jej objawami, ciężko znaleźć jej przyczyny, które wynikają z wcześniej opisanych wydarzeń. Lubię takie przemyślane kontynuacje, gdy Autor dba o swoich bohaterów (i czytelników również), a nie pisze w sposób oderwany od tego co wcześniej wymyślił. Czasem niestety się to zdarza, ale na pewno nie Małgorzacie Sobczak.
Leopold Bilski, prokurator będący głównym bohaterem Kolorów zła, trafia na sprawę wyjątkowo podejrzanego samobójstwa. Znaleziony w wynajmowanym mieszkaniu w Sopocie mężczyzna z podciętymi żyłami okazuje się jednak być ofiarą wyjątkowo okrutnego morderstwa. Na dodatek jest on dość znany w mieście, prowadzi bowiem szkołę uwodzenia, a jego żona jest rozpoznawalną instagramową trenerką. Na pierwszy rzut oka ich małżeństwo wydaje się być idealne, ale nie zawsze cukierkowa rzeczywistość z serwisów społecznościowych jest prawdziwa. Często poza kadrem dzieje się różnie.
I tak samo jest tym razem – Leopold powoli odkrywa sekrety zamordowanego Błażej, których mężczyzna ma całkiem sporo. Zresztą, każdy związany z tą sprawą ma coś na sumieniu, nie ma przecież ludzi kryształowych. Tutaj wyraźnie rysuje się psychologiczna strona książki, w przeszłości czają się bowiem demony i nieprzepracowane traumy, które wpływają na dorosłe życie bohaterów. Mocno podkreślony jest wątek dziedziczenia z pokolenia na pokolenie, nie tylko cech zewnętrznych, ale również tych wewnętrznych – traum, doświadczeń i uczuć, z których nawet sami nie zdajemy sobie sprawy, że zostały na nas przeniesione. Jest to niezwykle interesujący wątek, który nieczęsto pojawia się w literaturze.
Z tematem dziedziczenia wiąże się też druga linia czasowa, w której bliżej poznajemy historię ojca Leopolda Bilskiego – funkcjonariusza milicji, który pewnego dnia został zastrzelony przez nieznanych sprawców. Ta tajemnica bardzo długo męczyła Leopolda, aż wreszcie przyszedł moment, gdy na własną rękę postanowił pogrzebać nieco głębiej. Szczególnie gdy okazało się, że jego matka zaczyna się spotykać z dawnym przyjacielem rodziny z tamtych lat. To też niezwykle interesujący wątek, przyznam szczerze, że on mi się zdecydowanie bardziej podobał niż ten ze szkołą uwodzenia. Jednak oba te wątki tworzą razem doskonałą całość.
„Żółć” jest świetnie rozpisanym kryminałem, który wciąga od pierwszej do ostatniej strony. Lubię przeplatanie ze sobą różnych linii czasowych, co tutaj sprawdza się perfekcyjnie, dzięki czemu akcja cały czas jest dynamiczna. I duży plus za wątek z psem, moje serduszko radowało się wtedy przepotężnie. Z całego serduszka polecam nie tylko „Żółć”, ale całą serię Kolory zła, bo to naprawdę kawał świetnej lektury.
/*współpraca barterowa z wydawnictwem W.A.B./ dziękuję za egzemplarz do recenzji.