Zaczytana Madusia: „Książę. Biografia Tadeusza Boya-Żeleńskiego” Monika Śliwińska – recenzja
W zeszłym miesiącu miała swoją premierę doskonała biografia, którą delektowałam się przez dłuższy czas. Jest to książka z gatunku tych, których nie chce się zbyt szybko skończyć i rozkoszuje się lekturą każdej strony. Monika Śliwińska, po raz kolejny, stworzyła dzieło niemal bez wad. Jej „Książę. Biografia Tadeusza Boya-Żeleńskiego” to prawdziwe arcydzieło, które w pełni oddaje złożoność jednego z najpopularniejszych twórców dwudziestolecia międzywojennego. A że były to czasy niezwykłe, to taka również jest ta książka. Zapraszam na recenzję!
Nazwisko Boya-Żeleńskiego jest nierozerwalnie związane z dwudziestoleciem międzywojennymi – tymi ciekawymi czasami między dwoma wielkimi wojnami. Jego postać kojarzy mi się oczywiście z „Zielonym Balonikiem”, jak również z recenzjami, których Boy napisał mnóstwo, będąc jednym z bardziej płodnych recenzentów. Znam go także z głośno dyskutowanymi w tamtych czasach prawami kobiet, gdy był jedną z czołowych postaci sprzyjających bezpiecznej prokreacji. To on stworzył słynne hasło „piekło kobiet”, które z jeszcze większą mocną wróciło niemal równo po stu latach do języka publicznego. Te fragmenty robiły na mnie największe wrażenie – zupełnie jakby nic się nie zmieniło, te same argumenty pojawiały się wtedy i są żywe aż do dziś. Bardzo to smutne i straszne zarazem.
Monika Śliwińska, opierając się na ogromnej ilości źródeł, odtworzyła drobiazgowo przebieg życia Tadeusza. Na spokojnie mógłby obdarować kilku innych mężczyzn swoimi przygodami, a i tak powiedzielibyśmy, że wiódł je wyjątkowo barwne. Moją szczególną uwagę zwróciły jego krakowskie przygody, gdy razem z kolorową bohemą tego skostniałego miasta usiłowali nieco je rozruszać. Były to niestety tylko próby, Kraków pozostał Krakowem, a Żeleński przeniósł się do Warszawy, gdzie życie biegło zupełnie innym rytmem. Zdecydowanie bardziej Boyowskim.
Przyznam się jednak do pewnej niewiedzy – w trakcie lektury okazało się, że Żeleński był doskonałym tłumaczem i ma mnóstwo zasług na tym polu. Szczególnie mocno ukochał literaturę francuską i był niestrudzonym jej krzewicielem na polskiej ziemi. I to do tego stopnia, że w pewnym momencie stał się swoim własnym wydawcą i razem z rodziną zajmował się rozprowadzaniem książek. Doskonale odnajdywał się także w dziedzinie reklamy, sporo jego prasowych anonsów możemy również zobaczyć w książce. To właśnie taka dbałość o szczegóły, tekst uzupełniany mnóstwem zdjęć, obrazów, fragmentów gazet sprawia, że lektura tak wciąga. I dodatkowo rozbudza chęć dalszego zgłębiania tematu – ja w trakcie jej lektury zamówiłam od razu dwie inne książki autorki (o siostrach Pareńskich i o Wyspiańskim, bo genialne „Panny z Wesela” już od dawna goszczącą na moim regale), co wydaje się być najlepszą recenzją.
Nie da się mówić o Żeleńskim, nie wspominając o jego podejściu do kobiet, w tym także do małżeństwa. Należał on do grona tych wolnych duchów, którzy nie czuli się ograniczani żadnymi więzami. Razem z żoną tworzyli dość otwarty związek, każde z nich miało innych partnerów, czego nawet nie ukrywali. Boy nie umiał być samotny, a do tego posiadał tak magnetyczną osobowość, że kobiety po prostu do niego garnęły. Nawet u schyłku życia, już jako starszy pan, prowadzał się po Lwowie z dziewczyną, która mogłaby być spokojnie jego wnuczką. I chociaż nie ma oficjalnych potwierdzeń, że to był prawdziwy związek, to jednak coś mogło być na rzeczy. Nigdy przecież nie wiadomo, a szczególnie w latach wojennej zawieruchy.
To właśnie wybuch drugiej wojny światowej wywarł bardzo wyraźny wpływ na Tadeusza. Dla bezpieczeństwa udało mu się przedostać do Lwowa, gdzie nawet wykładał na uczelni. Mieszkając kątem u rodziny, pozbawiony dostępu do kultury wyższej, niemogący praktycznie pisać, bez grona swoich oddanych znajomych, coraz bardziej osuwał się w samotność. Zastanawiające jest jak odnalazłby się w realiach powojennych, ale niestety los nie pozwolił nam się tego dowiedzieć. Jego śmierć była niespodziewana, zaskakująca, brutalna i całkowicie bezsensowna. To były te fragmenty, które mocno mną wstrząsnęły, bo zupełnie nie zdawałam sobie sprawy, że jego życie zostało zakończone wraz ze świstem kul niemieckich żołnierzy na Wzgórzach Wuleckich. Tam właśnie zginęli polscy profesorowie uczący na lwowskich uczelniach.
„Książę. Biografia Tadeusza Boya-Żeleńskiego” to książka, która idealnie sprawdzi się w roli prezentu, nie tylko świątecznego. W jego okładkach zamknięte są najpiękniejsze lata polskiej twórczości, która po odzyskaniu niepodległości wybuchła niczym nieskrępowaną siłą. To przepiękny pean pochwalny nieco zapomnianej już postaci, na nowo odżywającej w naszej wyobraźni. Jest to prawdziwy pokłon oddany temu wielkiemu człowiekowi, którego życie skończyło się zbyt wcześnie. Szczerze zachęcam do lektury, wzruszy Was, zaskoczy, a na pewno niejeden raz sprawi, że uśmiechniecie się po nosem. Wybuchy śmiechu też mogą się zdarzyć. Polecam!
/*współpraca barterowa z Wydawnictwem Literackim/ dziękuję za egzemplarz do recenzji.