Książki

Zaczytana Madusia: Krótkie podsumowanie lipca 2023!

Zawsze mam problem z napisaniem podsumowania czytelniczego w odpowiednim terminie, ale w tym miesiącu to już wyjątkowo mocno popłynęłam. Dobrze, że sierpień jest długi, więc można powiedzieć, że to dopiero połowa miesiąca, więc nie jest jeszcze tak źle – że tak się pocieszę. W lipcu zaliczyłam czytelnicze oczko, bowiem pochłonęłam aż dwadzieścia jeden książek i sama właściwie nie wiem jak to się stało. Ale najważniejsze – dobrych pozycji nie brakowało, w sumie niewiele książek mnie zawiodło. A to duży plus.


Lipiec to kolejny miesiąc, gdy liczba papierowych książek przewyższyła te w wersji elektronicznej, bo bardzo mnie cieszy. Oznacza to bowiem, że moje hałdy hańby powoli się zmniejszają, chociaż ze starszych książek przeczytałam raptem trzy. Na Legimi (gdyż ponieważ iż niezwykle istotne jest dla mnie legalne czytanie książek, a nie pobieranie ich z internetu, bo to jest po prostu łamanie praw autorskich i okradanie waszych ulubionych autorów, czyli po prostu przestępstwo) zaś nadrabiałam zaległości w kryminałach i thrillerach – można powiedzieć, że miałam jakąś mroczną falę i jak kończyłam jeden, to od razu sięgałam po kolejny.


Z tych moich przeczytanych papierowych jedenastu, aż w sześciu przypadkach udało mi się napisać recenzje, co uważam za wyjątkowo dobry wynik. Zdecydowanie numerem jeden była dla mnie długo wyczekiwana nowa powieść Dolores Redondo – „Zanim przyjdzie potop” – kocham jej styl pisania i ten niesamowicie mroczny klimat północnej Hiszpanii. Zdecydowanie polecam się za nią zabrać, jeśli jakimś cudem jest jeszcze przed wami. W podobnym klimacie jest utrzymany „Ukryty port” – ze świetnie skonstruowaną akcją i niesamowitą historią sprzed lat. Jednak hiszpańskie książki mają swój niepowtarzalny styl i cieszę się, że coraz więcej pojawia się ich na naszym rodzimym rynku wydawniczym.

Jestem z siebie dumna, że w końcu się przełamałam i sięgnęłam po zakończenie sagi Siedmiu Sióstr – bałam się tego momentu, bo opowieść o Zaginionej Siostrze wyjątkowo mocno mnie rozczarowała i bałam się, że ostatni tom będzie podobny. Na szczęście tak nie było, a więcej możecie dowiedzieć się z recenzji. Mimo paru niedociągnięć, pożegnanie było łzawe i na pewno będzie mi brakować dalszego ciągu historii sióstr. Podejrzewam, że mogą być ciekawe.

W lipcu sięgałam też po książki, które niekoniecznie znajdują się w głównym nurcie moich zainteresowań, ale stwierdziłam, że czasem trzeba spróbować czegoś nowego. I dzięki takiemu podejściu trafiłam na przepiękną książkę Julii Fiedorczuk „Dom Oriona” – niesamowitą oniryczną opowieść, z której każdy wynosi coś zupełnie innego, co świadczy o potędze treści ukrytej w tej przepięknej okładce. Jest to zdecydowanie pozycja, po którą warto sięgnąć – niezwykle mocno rozbudza potrzebę przemyślenia niektórych życiowych tematów. Cudo. Drugą zaś nietypową dla mnie książką byli „Nieumarli” – prawdziwe pomieszanie z poplątaniem – trochę w klimacie „Mistrza i Małgorzaty”, chociaż podane w bardzo lekkim stylu. Miesza się tu wątek wampiryzmu, postkomunistycznej Rumunii i Wlada Palownika – to trzeba przeczytać samemu, żeby wyrobić sobie zdanie, czy takie połączenie się podoba. Mnie przypadło do gustu, nie ukrywam.

Nie zabrakło także w lipcu powieści z wątkami historycznymi i silnymi kobietami (czyli to co Madusia lubi najbardziej) – tutaj prym wiódł pierwszy tom trylogii o kobietach z rodziny Wierzbickich „Psia gwiazda”. Co ciekawe, spora część wydarzeń z książki wydarzyła się naprawdę, co dodaje niezwykłego uczucia realizmu podczas lektury.

Na pewno pojawi się także recenzja nowej książki Magdy Knedler, którą jednak jeszcze trawię, bo poruszyła mnie niezwykle. A do największych odkryć i niespodzianek lipca niewątpliwie mogę zaliczyć w końcu odkrycie twórczości Macieja Siembiedy – jak ON pisze!!! Rewelacja. Polecam sięgnąć. Ja zwlekałam zdecydowanie zbyt długo.

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *